top of page

Mężczyzna pomiędzy światami i kobieta w ogrodzie.



Mężczyzna musi być stabilny. Musi wiedzieć. I być w tym, w czym decyduje się być. Wtedy jego kobieta jest szczęśliwa. Może spokojnie odpuścić kontrolę i zająć się pielęgnacją ogródka.

Ale jesli mężczyzna jest troche tu i troche tam. To kobieta która z Nim jest nie wie. Nie wie czego może się spodziewać. Nie wie czy jej mężczyzna wróci. Żyje w rozwarstwieniu. W rozdwojeniu własnej jaźni. Nie czuje się bezpiecznie. Nie wie co będzie dalej. Nie może spokojnie dbać o ogród. Musi być tam gdzie i on jest. W różnych miejscach i w różnych światach.


Zatem ogród stoi pusty. Czasami mimochodem kobieta rzuci jakieś ziarno. A mężczyzna zetnie drzewo. Czasami oboje się w nim spotkają. Chcieliby aby znów ich połączył. Ale tak się nie dzieje. On znów wyjeżdża. Myśli o tym czego nie ma. A ona łaknie tylko tego aby on w nim był. Ona nie potrzebuje nic więcej. Otwiera sie na to co jest. I kocha. On myśli co by tu zmienić. Co wyciąć , co zasadzić. Nie skupia się na tym co może wyrosnąć z posianego przez kobietę ziarna. Zapomina o nim. A może nawet nie dostrzega, że ona ma taki dar.


Wraca więc do swojej pracy. Wraca do swych przelotnych znajomosci. Wraca do swych codziennych aktywności. Oderwany od daru, którym jest kobieta z którą się ożenił. Już dawno zaczął ją w duchu przeklinać. Że go zatrzymuje. Odbiera wolność. I nie pozwala się bawić tak jakby tego chciał.


A kobieta wciąż tęskni. Wyczekuje aż wróci z innych światów. Aby już nareszcie zamieszkał z nią. Aby mogli cieszyć się tym co jest. Móc się dotykać. Kochać. Czule opowiadać sobie o porannym wschodzie słońca. Czeka na niego bez końca i uparcie walczy o to aby tu był.


On jednak się nie zjawia. Wciąż go nie ma. A ogród stoi sam i pusty. Rośnie w nim wszystko oprócz tego co razem zasiali. Nie ma tam ich wspólnego marzenia. Nie ma tam ziarna które jest dla nich wspólne . Nie ma tam jednakowej idei. Jednakowej myśli. Nie ma czegoś co mogłoby ich spajać. I przyciągać w to jedno miejsce.

On szuka. Nie wie jeszcze czego chce. Ona nie martwi się o to. Bo miłość jest dla niej wszystkim. Razem są ale w rozdzieleniu. Nigdy nie będą mogli się spotkać. Połączy ich starość. Wigor uleci w niepamięć. Będą ze sobą z lęku. Bo nic innego im nie pozostało. Nie zasiali wspólnie ziarna. Nie wiedzieli czym ono ma dla nich być. Nie wiedzieli co chcą urodzić. Urodziło się to co mogło. Bez planu. Bez siły. I bez celu. Szybko uschło. Razem z nimi. Bo trzymali to przy sobie. Też ze strachu.


I tak powtórzyli historię od wieków powielaną w wielu ogrodach na ziemi. Gdzie rosną słabe krzewy i marne drzewa. Na których nie rosną już żadne owoce. A ich dzieci głodują. Wymyślają namiastki połączeń. Lgną w uzależnienia. Cierpiąc na głębokie niedobory i głód pierwotnego źródła.

A tą pierwotnością miała być ich wspólna myśl. Myśl zrodzona w sercu. Kiedy się kochali. Kiedy poraz pierwszy się spotkali. I odrazu wiedzieli. To miało ich prowadzić. Nawigować po życiu. Ten niezamierzony początek. Spontaniczna radość. Ona była ich wróżbą i drogowskazem.


Przeoczyli ją, zapomnieli o niej lub nigdy nie pozwolili sobie jej doświadczyć. Nie odpuścili wystarczająco lekko. Aby mogła im się objawić. Lub pozostali przywiązani do tego, co było im znane.


Dlatego nie narodzili się na nowo. Nie stworzyli nowej jedni. Nie połączyli serc i nie zbudowali na jego mocy wspólnej kreacji. Jednego Domu. Każdy poszedł w swoją stronę. I Każdy tęsknił do tego jednego. Tak żyli długo. Sami. W podzieleniu. W osobnych domach i mieszkaniach. Tak żyli nie ufając pierwotności. Spotykając się od czasu do czas z zamiaru oraz z powodu ich własnego planu. Nie zostawili miejsca na nieoczekiwane. Nie dali się temu przejawić i rozwinąć.


Przygniotła ich pustka i rutyna ich wyborów. Nie mieli już nic. Oprócz tego co znali. Nie mieli już nic świeżego w swoim ogrodzie. Nie mogli się nauczyć spowrotem. Pozostali w niebycie. W martwym wymyślonym świecie.


~ Dotyk Obecności


32 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page